niedziela, 7 grudnia 2014

King Crimson - USA (1975)

Trzeci, prawdopodobnie najlepszy skład King Crimson działający w latach 1972-1974 zostawił po sobie trzy legendarne płyty studyjne: Larks' Tongues In Aspic, Starless And Bible Black i Red. Z pewnością są to niezwykle udane albumy, lecz w przypadku KC najciekawsze są nagrania koncertowe. Zespół najlepiej wychodził na żywo, kiedy mógł improwizować. Właśnie dlatego odkrywanie koncertowej dyskografii grupy jest pasjonującym zajęciem, a album USA wydaje się idealnym wyborem dla osoby dopiero rozpoczynającej przygodę z koncertowymi nagraniami KC.
W 1974, kiedy zarejestrowano utwory, które trafiły na USA, King Crimson grało w niesamowitym składzie, według wielu fanów najlepszym w historii zespołu.
Za perkusją zasiadał Bill Bruford, jeden z najlepszych perkusistów rocka progresywnego i rocka w ogóle, inspirujący się jazzem. BB grał wcześniej w innej legendzie prog- rocka - Yes, jednak styl KC odpowiadał mu znacznie bardziej. Bruford jest jednym z muzyków, którzy pozostali w zespole najdłużej (grał w zespole w latach 1972-1974, 1981-1984, 1994-1997).
Na basie grał John Wetton, niezbyt znany przed dołączeniem do KC. Wcześniej występował z takimi zespołami jak Family czy Mogul Thrash. Po rozpadzie King Crimson grał z wieloma innymi grupami, m.in. Uriah Heep, Roxy Music. Pod koniec lat 70. razem z Brufordem założył UK, grupę prezentującą komercyjną i znacznie prostszą w odbiorze odmianę rocka progresywnego, a następnie stracił honor grając w odrażająco popowym Asia. Występując z KC pozostawał jednak świetnym basistą o niezwykłym brzmieniu, a także całkiem niezłym głosie. Nic nie zapowiadało przyszłej katastrofy.
Na gitarze grał Robert Fripp - jedyny muzyk występujący we wszystkich składach King Crimson. Żaden fan KC nie powinien mieć wątpliwości co do tego, że Fripp jest wybitnym instrumentalistą i kompozytorem. To właśnie on decydował zawsze o kierunku muzycznych poszukiwań zespołu.
David Cross grał na skrzypcach i instrumentach klawiszowych. Koncert w Asbury Park był jednym z jego ostatnich występów z zespołem. Po powrocie z trasy skrzypek dowiedział się, że nie będzie dłużej grał w King Crimson.
USA to pełen pasji występ niezwykle uzdolnionych i ambitnych muzyków. Wykonanie Larks' Tongues In Aspic, Part 2 oraz Lament jest bardzo dynamiczne, pokazuje brutalną siłę muzyki zespołu. Exiles, moim zdaniem brzmi dużo lepiej niż w wersji studyjnej. Nie jest tak "sielsko", za to potężnie i mrocznie. Wstęp do tej kompozycji wreszcie brzmi tak, jak powinien. Następnym utworem jest Asbury Park, zespołowa improwizacja. Sami muzycy byli z niej bardzo zadowoleni. To niezwykle porywający fragment albumu, dziki i nieokiełznany. Króciutka wersja Easy Money płynnie przechodzi w kolejną improwizację. W reedycjach albumu można usłyszeć jeszcze Fracture i Starless, których nie było na winylowej wersji wydanej w 1975. USA zamyka utwór - legenda - 21st Century Schizoid Man, w przeciętnie udanym jak na ten skład wykonaniu. Jeżeli przyjrzycie się dokładnie rewersowi okładki płyty, znajdziecie zapisaną małym drukiem inskrypcję R.I.P. - pożegnanie z tym składem zespołu.
USA w uczciwy sposób ukazuje koncertowe oblicze trzeciego składu King Crimson, pokazuje niezwykłą energię muzyków podczas występów na żywo. Muzyka tego zespołu jest najbardziej porywająca właśnie w wykonaniach koncertowych. Z pewnością nie jest to najlepsza koncertówka KC, ale zdecydowanie warto tego posłuchać. Oczywiście album stanowi tylko namiastkę udania się na koncert King Crimson w tamtym czasie. To coś dla tych, którzy nie mieli takiej okazji.

 Ocena: 7.5

3 komentarze:

  1. To nie był bootleg! Było to oficjalne wydawnictwo Roberta ;)
    Koncert z Asbury Park trafił na The Collectible King Crimson Vol. 1 w pełnej edycji, na USA jest obcięty i z nakładanymi potem w studiu (dogranymi przez zupełnie kogo innego niż David Cross) partiami skrzypiec, bo taśmy używane podczas zgrywania USA były kiepskie (i tym samym partii Crossa nie było jak sensownie "wyprowadzić"), a przed wydaniem "The Collectible..." udało się je odrestaurować do naprawdę dobrej formy. Polecam Asbury Park w całości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ups... już poprawiam. ;) Na pewno posłucham Asbury Park w całości. Te partie skrzypiec dogrywał Eddie Jobson z tego co mi wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, też mi się teraz przypomniało że to właśnie Eddie Jobson. W sumie można USA potraktować jako oddzielny album, taka dziwna mieszanka, składak live i studio :D

    OdpowiedzUsuń