niedziela, 24 maja 2015

Vashti Bunyan - Just Another Diamond Day (1970)

Just Another Diamond Day, wydany w 1970 roku album folkowej artystki Vashti Bunyan, po pierwszym przesłuchaniu wydaje się wprost uroczy, ale nie dajcie zwieść się pozorom. Kiedy wrócicie do tej płyty drugi czy trzeci raz, odkryjecie, że ze spokojnej, przyjemnej muzyki, którą zapamiętaliście, niewiele zostało. Album może się wam wtedy wydać przesłodzoną, nudną, bezkształtną papką. Szkoda.
Te wszystkie fleciki i fujarki mogą się na początku podobać. Vashti ma też dosyć ciekawy, eteryczny głos, chociaż nie powiedziałabym, że potrafi śpiewać. W muzyce widoczne są też celtyckie wpływy. Niestety, te wszystkie zabiegi nie chronią nas wcale przed nudą. Mamy tutaj zbiór monotonnych piosenek, które nie różnią się zbytnio od siebie. Nie są to wcale jakieś przejmujące ballady, po prostu muzyka tła.
Według mnie można tego albumu posłuchać kilka razy i z czystym sumieniem już do niego nie wracać, ale jeśli go nie poznacie, też nic się nie stanie. Zbyt wiele dobrej muzyki czeka na odkrycie, by marnować czas na Just Another Diamond Day. Mimo wszystko nie powiedziałabym, że jest to zła płyta - po prostu nudna i całkowicie przeciętna. Muzyka ma pewien potencjał, niestety w większości niewykorzystany.

Ocena: 5

czwartek, 14 maja 2015

Ragnarök - Ragnarök (1976)


Wydaje mi się, że każdy miłośnik rocka przeżywa taki moment, w którym zastanawia się jak grano jego ulubione gatunki muzyki poza granicami Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Zadaje sobie pytania w stylu: "Czy w Kambodży grają jazz-rock?" albo "Jak brzmi prog-rock z Peru?". W czasach globalizacji rocka gra się praktycznie wszędzie, a dotarcie do nagrań z całego świata nie jest już tak trudne, jak kiedyś. Niestety, większość takich albumów trzyma przeciętny albo nawet gorszy poziom. Zdarzają się jednak też perełki. Słuchacze z Polski z pewnością kojarzą termin Nieznany Kanon Rocka oznaczający wartościowe płyty wykonawców z całego świata, którzy nie odnieśli sukcesu komercyjnego pomimo nagrywania dobrej muzyki.
Jedną z takich perełek jest debiut szwedzkiego zespołu Ragnarök. Nie jest to album całkowicie nieznany, ponieważ ceni go wielu fanów prog rocka. Płyta urzekła mnie niezwykle spokojną muzyką i intymnym klimatem już od pierwszego posłuchania. To album instrumentalny, pod względem technicznym muzycy stoją na całkiem wysokim poziomie. Nie byłoby to jednak tak udane nagranie, gdyby nie urokliwe kompozycje jak Farväl Köpenhamn, Promenader, Dagarnas Skum czy Vattenpussar. Często wracam do tej płyty, bardzo lubię jej atmosferę. Jeśli komuś podoba się ta skandynawska muzyka, polecam także kolejny album Ragnarök - Fjärilar i magen. Nie jest tak udany jak debiut, ale to wciąż dobra płyta.

Ocena: 7