piątek, 4 września 2015

King Crimson - The ConstruKction Of Light (2000)

W zasadzie wszystkie recenzje nagrań King Crimson, jakie dotychczas zdarzyło mi się napisać, mają pozytywną wymowę. Tym razem będzie inaczej. The ConstruKction Of Light jest według mnie najsłabszym albumem studyjnym Karmazynowego Króla. Bez względu na moją osobistą sympatię dla tego zespołu, uważam, że to kiepski krążek.
Robert Fripp powiedział kiedyś, że wydany w 1970 roku album King Crimson Lizard jest "niesłuchalny". Nie zgadzam się, ale szanuję opinię Mistrza. Jeśli jednak miałabym wytypować "niesłuchalną" płytę tego zespołu, bez wahania wybrałabym potworka z 2000 roku, czyli właśnie The ConstruKction Of Light.
Oczywiście, można tej płyty posłuchać bez większych szkód dla zdrowia, lecz raczej nie obędzie się bez zgrzytania zębów. Z bólem serca muszę przyznać, że muzyka zawarta na The ConstruKction Of Light jest po prostu brzydka i nudna. Już po samych tytułach można się domyślić, że nie ma na tym albumie niczego odkrywczego. Kolejny raz mamy tutaj pastwienie się nad Larks' Tongues In Aspic. Pojawia się też profanacja Fracture...
W odbiorze płyty nie pomaga też bezsensowne silenie się muzyków na nowoczesność. Ogólnie, album sprawia wrażenie, jakby Fripp właśnie przechodził kryzys wieku średniego. Zdolności techniczne panów z King Crimson niewiele pomagają, ponieważ ich grze brakuje subtelności. Może byłoby inaczej, gdyby dołączyli do nich Bill Bruford i Tony Levin?
Stanowczo NIE polecam tej płyty. The ConstruKction Of Light nie jest albumem godnym Karmazynowego Króla. Zmęczenie materiału? Być może. W każdym razie, jako Wasz przyjaciel Doctor Sardonicus, uważam, że temu albumowi brakuje ducha King Crimson. Jeśli nie boicie się zmarnowania swego czasu, posłuchajcie i sami zadecydujcie, co sądzić o tej płycie. 

Ocena: 5.5